czwartek, 18 czerwca 2015

Popołudniowa herbatka z widokiem na wielorybie stadko:-)

Często spotykamy się z pytaniem "gdzie było najlepiej?" i niemal za każdym razem odpowiadamy inaczej. Uwierzcie, nie robimy tego tylko z powodu wrodzonej przekory. Po prostu z każdym miejscem wiążą się zupełnie inne wspomnia. Różne smaki, zapachy, odczucia, krajobrazy, kolory, spotkania, ludzie, emocje... uff. 

Wszystko to sprawia, że próba jakiegoś uogólnienia czy poszeregowania wspomnień jest z góry skazana na ułomność i troszkę zafałszowana. Kto na przykład udowodni wyższość błękitnego oceanu na filipińskiej, niemal rajskiej wysepce nad pyszną "pho bo" w saigońskiej knajpce, albo wizyty w ruinach Angkoru nad spotkaniem z przyjacielem w niedogrzanym domu na gruzińskiej prowincji. Jak porównać relaks w hamaku nad Mekongiem do jazdy na słoniu w okolicach Chiang Mai. Jesteśmy zupełnie zagubieni. Wszystko to tak zupełnie inne... i wszystko takie piękne!

A co jeszcze kojarzy nam się ze Sri Lanką? Ha! Dzisiaj przypomnieliśmy sobie pewien lokalik w Welligamie, gdzie serwowano wyłącznie świeżo wyciśnięte soki owocowe. Do wyboru jakieś 500 pozycji. ;) 

Co jeszcze? Rejs-wyprawa w poszukiwaniu wielorybów. Trochę męcząca, ale w końcu zakończona sukcesem. A wieczorem cejlońska "srebrna" herbata ;) 

Co dalej? Urokliwa plaża w Mirissie i wzburzone morze, upał, zachód słońca i panowie w tradycyjnych spódnicach... ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz