poniedziałek, 6 lipca 2015

Podsumowania

Ona:

Mieliśmy (nadal mamy) w życiu kilka marzeń. Oprócz tych dość powszechnych marzyliśmy o wielkiej podróży, o poznawaniu świata, ludzi, o trochę zachłannym smakowaniu życia, o zarażaniu tą pasją naszych przyszłych dzieci.

Nasza podróż trwała 10 miesięcy, bo pobyt w Danii uznajemy za jej integralną część, bez której nic nie byłoby takie same (i nie chodzi tu o pieniądze, choć wiadomo...). Zwiedziliśmy 7 krajów i poznaliśmy mnóstwo ludzi z różnych stron świata. Biorąc pod uwagę ich kilkuletnie wyprawy przez wszystkie kontynenty nasza wydaje się skromnym tripem, dla nas jednak na zawsze pozostanie podróżą życia, nawet jeśli (czego szczerze sobie życzymy) tylko pierwszą z... Dlaczego?

- bo postawiliśmy wszystko na jedną kartę, na nasze marzenie, a każda godzina (chwilami ciężkiej) pracy zbliżała nas do jego realizacji,
- bo spotkaliśmy na swej drodze osoby, które utwierdziły nas w przekonaniu, że ludzi da się lubić
- bo udało nam się spędzić ten czas razem, 24h na dobę i się sobą nie znudzić, ani nie zmęczyć
-bo podróż ta była dla nas niczym bardzo długie rekolekcje, w czasie których doświadczaliśmy piękna stworzenia, ale i Bożej mocy, mocy czynienia cudów.

Takim właśnie cudem (choć niektórzy mówią też że pamiątką z podróży) jest maleńki Józio, który dołączył do naszej ekipy gdzieś w okolicach Kambodży:-) I od pierwszego dnia, kiedy dowiedzieliśmy się o Jego istnieniu (klinika na Filipinach) czuliśmy, że to właśnie On jest sensem tej podróży, jak i wszystkich kolejnych naszych marzeń.

Wiemy już...

Nasze marzenia spełniają się, ale nie chcemy mówić o nich w trybie dokonanym, przecież nie stawiamy jeszcze kropki nad "i". I to zarówno jeśli chodzi o podróże, jak i podróżniczą ekipę :-) 

On:

Od jakiś dwóch miesięcy żyjemy już głównie tzw. codziennymi sprawami. Najwyższy więc czas na małe podsumowanie ostatnich miesięcy, a jak podsumowanie to i statystyka:

W jednym miejscu przebywaliśmy nie dłużej niż 5 dni, przelecieliśmy od stycznia około 29215 km, przepłynęliśmy (różnymi łódkami, jachtami, promami, łupinami) jakieś 718 km, przejechaliśmy około 7771 km, przeszliśmy niezliczoną ilość kroków we wszystkich możliwych kierunkach, przeleżeliśmy w różnych pozycjach setki godzin...

To jeszcze nie koniec! W tym samym czasie nasze dziecko przybrało na wadze już ponad 913 g, Jego serce bije już z szybkością 142 uderzeń na minutę, uczy się właśnie mrugać i połykać. Ma 33 cm długości i zamiłowanie do fikania. Można zobaczyć Jego buzię, ręce, nogi, palce, a czasami nawet widać, że jest chłopcem! Usposobienie raczej radosne, a i ciekawość świata duża. W życiu prenatalnym nasz maluch zwiedził już 7 krajów i trzeba przyznać, że dzielnie znosił trudy podróży.

Hmm... wiemy z doświadczenia, że każdy wyjazd należy wcześniej dokładnie zaplanować. Nasze doświadczenie jednocześnie mówi, że nawet najbardziej dopracowany plan nijak się ma do zastanej na miejscu rzeczywistości. Zaplanowaliśmy więc wszystko i pojechaliśmy też na wszystko gotowi - nie żałujemy absolutnie niczego! :-)
Z niecierpliwością czekamy teraz na tego małego zucha, urodzi się może w październiku, może w listopadzie - nie ważne! Na pewno za to wiemy, że od tego momentu zaczniemy, mam nadzieję najpiękniejszą podróż naszego życia.

Pozdrowienia!