Lundø to takie miejsce, w którym każdy kogoś spotyka. Woda spotyka wodę, niby tę samą a zdążającą w przeciwnym kierunku; fiord wita się z wiatrakami, a ławeczka na wysokich nogach przypatruje się zachodzącemu słońcu.
Podczas pierwszego spotkania z Lundø odwiedziliśmy maleńki kościółek położony w centrum wioski, przeszliśmy się na molo, a z wysuniętego w głąb fiordu kawałka lądu (Lundø:-) przyglądaliśmy się klifom położonym po drugiej stronie fiordu. I znów spotykaliśmy...siebie:-)
Na drugą wizytę zabraliśmy ze sobą Valerię, z którą zajadaliśmy dziką różę i urządzaliśmy sobie polowanie na podłużne muszelki, w kształcie pudełek na cygara lub biżuterię. Kogo/ co spotkała?
heja bardzo proszę fotkę pełnej słońca
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zimnego Czarnkowa