Świętowanie rozpoczęło się w Kambodży. Widzieliśmy khmerskie rodziny spotykające się na wspólnym ... paleniu życzeń (papierowych samochodów, domów, ubrań i drukowanych dolarów) na przyszły rok (rok kozy). Później siadali na palmowych matach i zjadają wspólny posiłek, nie zapominając o złożeniu części potraw w ofierze dla duchów i przodków.
Zresztą dzielenie się jedzeniem z duchami nie jest zarezerwowane dla dni świątecznych. Khmerowie (ale również tajowie, laotańczycy) w reważu "za miejsce, które zabrali duchom budując dom" stawiają przy nich kapliczki, w których od tej pory zamieszkują istoty pozaziemskie i przodkowie. Z nim to codziennie dzielą się ryżem, owocami, a nawet zachodnimi gazowanymi napojami (najchętniej fantą, koniecznie ze słomką:). Podczas świąt, w kapliczkach pojawiają się jednak bogatsze ofiary: kurczaki, smażone prosięta, alkohol.
Ku naszemu rozczarowaniu smoki nie zawitały do Kambodży, ale za to dopadliśmy je w Bangkoku:-)
Misiek, czy ta broda oznacza, że w chińskim kalendarzu rozpoczął się rok małpy?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKozy, ale też pasuje:-)
OdpowiedzUsuń