wtorek, 13 stycznia 2015

Dlaczego będziemy tęskić za Danią?

Siedzę sobie w hoteliku w Bankoku, jest 00:30 i chciałabym napisać o swoich wrażeniach z dalekiego kraju, ale.. nie pożegnałam się jeszcze z Danią. Wybaczcie więc, że pierwszy mój azjatycki wpis będzie dotyczył tego pozornie zimnego kraju.

Dania miała być jedynie środkiem do celu, ten etap mieliśmy "odpękać" aby zebrać pieniądze. Początkowo wstydziliśmy się  nawet mówić, jak pracujemy, na końcu zaś...  z trudem opuściliśmy miejsce w którym zaznaliśmy tyle życzliwości i poznaliśmy ludzi, którzy stali się nam bliscy.

Spośród tych kilku miejsc na świecie, które odwiedIliśmy Dania, a właściwie Jutlandia, jest jedynym które mieliśmy okazję zobaczyć "od środka". I trzeba przyznać, że całkiem nam się ten środek spodobał.

O pracy w Danii można usłyszeć rożne opinie. My trafiliśmy wyjątkowo. Nas szef - Tommy to zwyczajny, a jednocześnie niezwykły facet. To człowiek, który szanuje i lubi ludzi, który w momentach nawału pracy staje przy taśmie, by następnego dnia wylecieć do Chin na jeden dzień w interesach. Jest niesamowicie uczciwy, pomocny i dobrze wie jak wykorzystać potencjał swoich pracowników, a do tego ma świetne poczucie humoru. Ufff...całe szczęście, że nie może tego przeczytać...wyszłabym na lizusa:-)

Większość poznanych przez nas Duńczyków to ludzie raczej skryci, choć bardzo uprzejmi. Oczywiście znajdą się tu i wyjątki takie jak wiecznie śpiewająca okrutnie fałszywym głosem Erna i nasz najlepszy kumpel Lars, który swoimi żartami sprawiał, że nawet czternasta godzina pracy przestawała być straszna.

Duńczycy są patriotami, kochają swój język, do którego pasją starają się zarazić imigrantów, swoją flagę, którą wystawiają przed domem w dniu swoich urodzin i przyklejają na opakowaniach wszystkiego co zostało wyprodukowane w Danii, kochają też rodzinę królewską.            Z dumą mówią " Jestem Duńczykiem, pochodzę od Wikingów" i nie są to puste słowa. Co dla nas Polaków może być zaskakujące, Duńczycy wolą np. zapłacić dużo więcej za ziemniaki, produkty chemiczne czy umywalkę jeśli została ona wyprodukowana w Danii. I nie jest to jedynie kwestia patriotyzmu gospodarczego, oni rzeczywiście uważają, że to co sami wyprodukowali JEST lepsze.

Dania jest pełna dzieci i to ich potrzeby liczą się tu najbardziej. W toaletach ( zarówno męskich jak i damskich) w galeriach handlowych znajdziesz tu mikrofalówkę, aby podgrzać dziecku mleko podczas zakupów, a idąc z maluchem na basen nie musisz martwić się o kółka, pływaczki, czy zabawki do wody. Będąc na polskiej mszy w Viborgu naliczyliśmy się około 25 dzieciaków przypadających na około 35 osób dorosłych. System zachęcania do posiadania potomstwa widocznie działa:-)

Dania dała nam też okazję do podszkolenia angielskiego i nauki duńskiego, co szczególnie mnie bardzo wkręciło. W szkole językowej poznaliśmy ludzi z różnych stron świata: Peru, USA, Bangladesz, Iran, Filipiny etc.  Spotykaliśmy ludzi zupełnie różnych, nasze wizje świata wielokrotnie były nie do pogodzenia. I może dlatego tak przyjemnie było siedzieć przy jednym stole,  zajadać duńskie æbleakivery i pić gloga na spotkaniu wigilijnym w szkole.

Języka mimowolnie uczyliśmy się też w kościele, który również ma międzynarodowy charakter, choć większą jego część stanowią Wietnamczycy (z troszkę roztrzepanym proboszczem na czele).           W kościele spotykaliśmy też wielu Polaków, z którymi rozmawialiśmy o pracy za granicą, planach i tęsknotach. Prawie wszyscy tęsknią za Polską, chcą wracać, ale kiedy? Na to pytanie -niestety- nie znają odpowiedzi.

Kiedy wyjeżdżaliśmy z Danii kilka osób płakało, a i mi zakręciła się łezka w oku. Przez cała drogę do domu rozmawialiśmy o tym co nas tu spotkało i czego nie chcemy zapomnieć, wciąż czując ciepło, które bije dla nas od tego- podobno zimnego- kraju:-) 

Vores vene- tak for alt:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz