czwartek, 29 stycznia 2015

Chaos w Laosie, Laos w Chaosie:-)

Kameralne buddyjskie świątynie, mnisi na każdym zakręcie drogi i gongi wybijające o czwartej godzinie sygnał, że już czas rozpocząć modlitwy, a do tego majestatyczny zachód słońca nad Mekongiem, bajecznie wodospady i kobry pływające w leczniczej nalewce ( nie starczyło nam odwagi by spróbować:-)

Luang Prabang kojarzy nam się dwojako. Z jednej strony z przyjemnością taplania się w wodzie pobliskiego wodospadu, zajadania się kokosami, laoskim bufetem, prowadzenia nocnych rozmów z poznanymi na łodzi Chilijkami. Z drugiej zaś ze smutnym chłopcem, którego rodzice mieszkający na wsi oddali do buddyjskiego zakonu, by zapewnić mu lepszą przyszłość, młodymi dziewczynami, które za swoje ręcznie tkane i wyszywane szale, obrusy, poduszki otrzymywały po kilka euro od zblazowanych turystów z Zachodu.

Może właśnie takie egzystencjonalne rozterki sprawiły, że zostawiliśmy na sznurku świeżo wyprane ubrania i ...wyjechaliśmy. Niech służą!

1 komentarz:

  1. Hejka Kasia bardzo prosi o jeden słoiczek tych przysmaczków mniam mniam

    OdpowiedzUsuń