niedziela, 15 lutego 2015

Gdzie pieprz rośnie?!

W Kampocie! Co więcej rośnie tu czarny, czerwony i biały, a nawet tzw. "długi pieprz", który bardziej przypomina maleńką kiść winogron. Jak już sobie taki pieprz urośnie, wtedy kilka dni wyleguje się na wielkich płachtach na słońcu, a potem już zapakowany podróżuje w stronę Europy:-) Albo i dalej...

Oprócz pieprzu jest tu i rezerwat przyrodniczy Bokor Hill. Może kiedyś tam dotrzemy, bo jak mawiają "do trzech razy sztuka". Póki co jednak wynik rozgrywki my kontra Bokor to 0:2. I nic nie wskazuje, by miał się kiedyś zmienić.

Za pierwszym razem przegraliśmy z Bokorem i z panem sprzedającym bilety, który łamanym angielskim powiedział nam, że na szczyt mamy 3km (w rzeczywistości 33). Na rezerwie paliwa przejechaliśmy jakieś 15km, powrót zaliczyliśmy " na luzie". Ale za to załapaliśmy się na obiad z khmerskimi urzędnikami:-) 

Za drugim było tylko gorzej. Niby bak pełny, niby długie rękawy (temperatura u podnóża jakieś 30°C), ale... przemarzliśmy do szpiku kości, a na szczycie zabrakło nam paliwa. Co do widoków na górze, pamiętamy tylko torebkę zielonej herbaty pływającą w naszych filżankach w hotelu Resident, w którym (co nie jest tak znowu oczywiste) był prąd. Zaraz po jej wypiciu postanowiliśmy odpuścić sobie zwiedzanie i wróciliśmy do domu, oczywiście "na luzie";)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz